Felting, Felt, jewelery,Filc artystyczny, decoupage, biżuteria, scrapbooking i inne...

***

Nie trzeba mnie wyganiać, nie trzeba mnie odpychać!


Obejmę jabłoń za szyję, zacznę z jabłonią usychać,


zapłaczę nad agrestem, przejdę się malinami,


będą skurczone liście, jagody z czarnymi plamami.


Nie trzeba mnie wyganiać! Szparagi wyginą suche,


do grząd cienistych truskawek namówię ciotkę ropuchę.


Kazimiera Iłłakowiczówna "Licho"


tutorials

Kursy powstały pierwotnie dla portalu Scrapujące Polki, jednak chciałabym je tu umieścić dla szerszego grona.

Naciskając na linki traficie do poszczególnych kursów

Sztuka Topienia czyli Melting-Art

Warstwowe tło ze ścinków

Shadow-box ze starej książki

 

 

Sztuka Topienia czyli Melting-Art



Dziś poznacie tajniki niekoniecznie sztuki tajemnej, zaprowadzę Was do mojej Piekielnej Kuchni, w której ważyć będziemy dania okołoscrapowe przy pomocy UTEE i pudru do melting- art!
Wychodząc na przeciw potrzebom, niekoniecznie kulinarnym, chciałabym Was zapoznać z pewnymi moimi przemyśleniami nad stosowaniem owych produktów. Świetnie nadają się do odlewania w formach, uzyskiwaniu "lakierowanych" powierzchni, tekstur, tworzenia gadżetów i ozdób itp. itd.

Podejdę do sprawy bezkompromisowo. Używam narzędzi nie sygnowanych do melting- artu, bo nie ma takiej potrzeby, chyba, że ktoś ma za dużo funduszy :)
Poza tym lubię pracę z żywiołem. Tu będzie to ogień, dziki, choć nieco ujarzmiony, bo z kuchenki :)
Używałam tu najmniejszego palnika, na najmniejszym ogniu, to co topiłam było w odległości ok.15 cm od niego. Ale bywa różnie :)
Co będzie nam potrzebne.

Czyli: stara łyżka, szczypce, stemple, trochę złomu, tusz do embossingu( niekoniecznie musi być przezroczysty, ja ostatnio używam złotego, bo złoto mu się zdewaluowało i jest prawie przezroczysty, hehe), puder i UTEE(bo to grube kryształki zamiast pudru), palnik oraz foremka do odlewu- nie wiem czemu nie mam jej na tym zdjęciu, ale będzie za chwilę.
Rozpoczniemy od odlewu, bo to sprawa bardzo prosta, a daje super efekty. Ja zakochałam się w tej foremce z kościaną rączką, ale nie muszą być owe specjalistyczne, mogą być na przykład foremki do pralinek, dają radę, bo od wyższej temperatury im się nic nie dzieje. nie wiem jak te od lodu, bo nie próbowałam...jeszcze :)
Do rzeczy. Sypiemy sobie puder na łyżkę.I topimy nad gazem.
Następnie stopiony i gorrrący lejemy do formy i czekamy, aż zastygnie.
Powiem więcej. Jeśli nam coś nie pójdzie, możemy wrzucić produkt jeszcze raz na łyżkę i stopić ponownie. Trzeba uważać, żeby nie pożółkło od za wysokiej temperatury, no chyba, że to Wam nie przeszkadza. Mi nie.


Za pomocą UTEE można stworzyć na obrazkach efekt lakierowania i rosy.
Należy odpowiednią część powierzchni (albo całość, jeśli chcemy mieć lakier na całości) pokryć tuszem do embossingu, czyli pigmentowym, bo najlepiej łapie. Jeśli chcemy to robić na innej powierzchni niż obrazek, można użyć kolorowego od biedy, ale emalia będzie miała jego kolor po zaschnięciu, tylko taki nieco rozwodniony.


Nie osypujemy nadmiaru, zostawiamy jak jest, tu i ówdzie więcej.

Topimy cierpliwie, no chyba, że przy okazji chcemy poprzypalać tu i ówdzie :) ( ach ten ogień!) I nie czekamy zbyt długo, bo medium ma skłonność do wtapiania się w papier, jeśli jest za długo za gorące i tworzy się półprzezroczystość papieru, a maleje faktura.

Po stopieniu nad gazem powierzchnia jest nieco nierówna i pokryta jakby rosą.

I tu kilka uwag.
Nie polecam do tego nagrzewnicy, bo kryształki fruwają po całej kuchni. A wystarczająco bałaganu robi się i bez tego.
Jeśli chcemy uzyskać na prawdę grubą warstwę, to po pierwszym topieniu można znów potuszować i znów stopić, tylko jeszcze ostrożniej.  Jednak gruba warstwa niesie ryzyko, że po pewnym czasie się może nieco połamać w różnych miejscach. Wtedy trzeba znów podgrzać, by rysy znikły. No, chyba, że tak ma być połamane. :)

To samo można zrobić z niewielkimi elementami, typu literkami. Tylko te lepiej położyć sobie do topienia na jakimś papierze i unurzać wcześniej w pudrze.


Teraz zatapianie.
Tu na przykładzie kapsla i części zegarowej.
W kapslu umieściłam jakieś drobne elementy typu guzik, śrubki, trybiki i zasypałam sowicie pudrem.

Topimy cierpliwie, takie ilości wymagają czasu.

I efekcik.


To samo z metalowymi elementami.

Efekt na zdjęciu końcowym.


I jeszcze powtórka ze stemplowania.
Ja pokażę to na przykładzie papierowej ramki i stempla koniecznie gumowego, bo jest bardziej wytrzymały na ewentualną temperaturę.
Stempel pokrywamy tuszem pigmentowym, uwaga, niekoniecznie przezroczystym, dla efektu może być kolor lub kolory. Mój stempel był po prostu nieco brudny już wcześniej :)
Posypujemy ramkę pudrem, ów oczywiście topimy, i jeszcze nim stężeje, gdy jest gorący, przystawiamy doń stempel.


Jest i ona!

Widać tu jak lekko zabarwiony tuszem puder zyskał dodatkowy, postarzony sznyt.

A zatem efekty naszej pracy w ogniu i pasji wyglądają tak:

Przydaje się?

Pokazałam jak ja wykorzystuję najczęściej ów środki wyrazu jakimi są UTEE i puder do topienia.
Można nim odlewać, zalewać, lakierować, fakturować itd. I co tam jeszcze przyjdzie Wam do głowy.  Pozostanie tylko jak zwykle trochę posprzątać na koniec.
Życzę twórczych pomysłów i ciekawych efektów Waszych zmagań ze Sztuką Topienia!


Warstwowe tło ze ścinków

Dziś pokażę jak zrobić warstwowe tło z różnych ścinków, zarówno papierowych, jak i tekstylnych. A następnie zaprezentuję jak różne preparaty się owego tła imają w zależności od tego, czym je potraktujemy przy klejeniu.
Przygotowałam nieco ścinków i elementów z wykrojników.
Tkaniny. Bawełnę, materiał z pluszowym ornamentem i koronkę.
Preparaty: gel- medium i gel blyszczący(odpowiednik poprzedniego, ale innej firmy), pastę strukturalną, farby akrylowe i mgiełki.
Szpachelkę. Nożyczki
I papier na bazę.

Ustalamy sobie wstępnie kompozycję, ale wydaje mi się,ze najważniejsze to nie trzymać się jej sztywno. Najprościej jest uznać, że to, co jest filigranowe, o bardziej skomplikowanym kształcie lepiej zostawić sobie jako akcenty na wierzch, natomiast materiał, większe formy, czy po prostu niczym nie wyróżniające się użyć jako warstwy bazowej.

Smarujemy papier dość obficie medium żelowym bądź tym tym drugim.Ja to wszystko robię palcami. I naklejamy pierwszą warstwę. Staramy się pozaklejać jak największą część bazy. Wyrównujemy paluszkami.

Tu drobniejsze fragmenty zostały ponakładane warstwowo. Przy takim rozwiązaniu bardzo istotne jest by je dobrze pokryć na wierzchu również medium. Bo inaczej będzie odstawać i barwić się od spodu w różne dziwne plamy.

W miejscach, gdzie chcemy nadać dodatkowej faktury możemy użyć ciężkiego gel- medium, lub też pasty strukturalnej. Opcjonalnie używamy szpachli. Albo palców.

Bardziej koronkowe , filigranowe elementy nakładamy na wierzch i również pokrywamy warstwą medium. Niektóre partie specjalnie zostawiłam bez wierzchniego "okrycia", dzięki czemu łatwiej pochłoną kolor. Po tych  zażelowanych farby będą się ślizgać lub osadzać w mniejszym stopniu.

Całokształt.

Przystępujemy do barwienia. Na początek proponuję użyć mgiełek. Potem kładziemy farbę akrylową i mieszamy palcami jedne z drugimi, dzięki czemu uzyskamy efekt przejść miedzy transparentnością mgiełek a kryciem akryli.

W zależności od potrzeb można nakładać kolejne warstwy farb.
Tu po pierwszym nałożeniu. Widać miejsca,gdzie tło było przykryte medium (np.ryba ze skrzydłami, częściowo klatka, ośmiornica), a gdzie pozostał goły surowiec(np. szeroka koronka, materiał pod nią, papierowa koronka w lewym dolnym rogu). tam gdzie goło podłoże mocno przyjęło barwę, gdzie indziej kolor jest znacznie delikatniejszy.

W zależności od potrzeb dla uzyskania lepszego efektu krycia, nakładamy kolejne warstwy mgiełek i farb.
Mgiełki często mają błyszczące drobinki, które powodują, że elementy pracy pięknie lśnią. Dodatkowo można użyć na koniec perfect pearlsów lub innych tego typu preparatów, które nadają jedynie połysk w określonym kolorze.


Dziękuję za uwagę.


Shadow-box ze starej książki

Zasadniczo do zmiany woluminu potrzeba niewiele, długopis, nożyk, nie musi być jakiś super profesjonalny, można użyć zwykłego do tapet, byleby  równo ciął papier, jakieś stare gazety, lub papierowy ręcznik oraz farby.Otwieramy książkę tak, by z obu stron móc wycinać komory, w których nastęnie umieścimy naszą aranżację.
Rysujemy sobie też układ komór.
I zaczynamy wycinać. Należy się przygotować na cierpnięcie rąk, tępienie się noża tudzież własnej woli oraz czas...w moim przypadku to były dobre dwie godziny. Ale to zależy od głębokości komór, ilości ich i papieru...kodeks był wydany na dość mało ustępliwym papierze...

Tniemy sukcesywnie po kilka stron, co jakiś czas przekładając wycięte strony, by było łatwiej.

Dla lepszego wyglądu można część dziur od czasu do czasu wyrywać z papieru, lub też pod koniec kilka stron poszarpać, by uzyskać dodatkowy efekt głębi ( na środku strony nożem robimy krzyżyk i wyrywamy interesujący nas fragment papieru).



Nadto, każda z komór może mieć różną głębokość, w zależności od naszego widzimisię i tego co w niej umieścimy. Tu najgłębsze są długie komory, gdyż książki i serducho, które miały w nich się ostać, tego wymagały. Jak coś będzie  wystawać, a nie znajdzie miejsca przy składaniu w komorze na przeciwko, to niestety nie pozwoli nam zamknąć księgi.
Kiedy już uzyskamy zadowalający nas efekt, czas na malowanie. Tu również trzeba czasu i cierpliwości, bo malować trzeba dokładnie, w miejscach poszarpanych najlepiej to robić osobno z każdą kartką i z dwóch stron.

Po drodze w celu lepszego pokrycia niedostatków w umaszczeniu użyłam mgiełki pigmentowej, co znacznie poprawiło stan i nic białego już w wycinanych komorach sienie ujawniało.

No ale tak nie mogło zostać, prawda?
Można przyjąć że obszar roboczy, poza granicami komór nie powinien tak wyglądać...
Zatem wyrywamy początkowe kartki, te pomazane i szykujemy sobie warsztat pod pomalowanie przestrzeni pozakomorowych.
Kolorystyka jak najbardziej zależy od indywidualnych preferencji...ja uwielbiam turkus z brązem i nie mogłam się powstrzymać :)

Prawda, że lepiej? A jeszcze do tego zyskujemy trochę przestrzeni przy składaniu na elementy które można przykleić poza komorami.

By nie ubabrać cobie naszych nisz, zakrywamy je czymś, z wierzchu zostawiając na pomalowanie kilka kartek, by się łagodniej odcinały od tego koloru, co w głębi.

A tak wygląda efekt prawie końcowy. Można jeszcze palcem umoczonym w jaśniejszej farbie (u mnie to był pomarańcz) lekko przejechać po wewnętrznych krawędziach, by uzyskać efekt trójwymiarowości.
Na koniec, jeśli chcemy, możemy brzegi książki pomalować na złoto, to dodatkowo sklei je nam, a potem jeszcze posklejać strony ,te co od siebie odstają przy brzegach. Ale nie wszystkie, by książka nadal wyglądała naturalnie. Komory pomalowane farbami powinny skleić ją dość solidnie i tak.
Dziękuję za uwagę i życzę owocnej pracy przy alterowaniu książek!

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Dexter...