Felting, Felt, jewelery,Filc artystyczny, decoupage, biżuteria, scrapbooking i inne...

***

Nie trzeba mnie wyganiać, nie trzeba mnie odpychać!


Obejmę jabłoń za szyję, zacznę z jabłonią usychać,


zapłaczę nad agrestem, przejdę się malinami,


będą skurczone liście, jagody z czarnymi plamami.


Nie trzeba mnie wyganiać! Szparagi wyginą suche,


do grząd cienistych truskawek namówię ciotkę ropuchę.


Kazimiera Iłłakowiczówna "Licho"


wtorek, 28 sierpnia 2012

Sekretarzyk i babeczki

Trzy dni!
A zaczęło seod tego,zę po zmatowieniu i pomalowaniu frontów szuflad farba, oczywście biała, zżółkła. I żółkła z każdą godziną coraz ardziej i po ponownym pomalowaniu następna warstwa też...z tego wszystkiego poszłam spać...
Ogarnęłą mnie czarna rozpacz, ba skłonna byłam sekretarzyk pomalować na amarant- bo taka ściana też jest w sypialni, albo zgoła grata wyrzucić...no po prostu ręce opadają...Pojechaliśmy do castoramy i tam miły,  rzeczowy pan przekonał mnie, że jednak warto to wszystko pozdzierać  i pomalować jak chciałam na biało...zdzieranie jawiło mi się jako rzecz straszliwa i na początku w ogóle nie brałam go pod uwagę...ale wraz z moim facetem wcisnęli mi w łapy puszkę zmywacza powłok, mój luby, choć prawdziwy melepeta w kierunku remontowym, znalazł mi szczotki, szpachelki, ja wybrałam papier ścierny i  poszliśmy...Zdzierałam pół nocy i nastęny dzień... było straszliwie... a pod starym lakierem tkwiło jeszcze takie coś, co sie słabo rozpuszczało...
Potem już oszlifowałam z resztek, choć mogłam zostawić dla lepszego efektu, ale rozkręciłam się...minął kolejny dzień, pod koniec pomalowałam tylko miejsca do przetarć na ciemny fiolet, a co!
W nocy pomalowałam pierwszą warstwę bieli i padłam.
Po drodze udało się sprzedać  dzieci, komu się dało...

Kolejny dzień minął na :
malowaniu kolejnej warstwy, poprawianiu warstwy, malowaniu wnętrza;
przecieraniu- tu najlepszy efekt uzyskały paznokcie :) żaden papier, pilnik, szpachla czy co tam wpadło w ręce...
woskowaniu- bo to z inspiracji AGATAA, której szafa śniła mi się po nocach...
z woskiem nie chciałam przesadzić, bo położyłam już crackle gdzieniegdzie, a mam skłonności do przesady...więc jest położony pokątnie :) po prostu wygląda jakby już zdążył zszarzeć i jest bardziej  trójwymiarowo...
Na koniec wróciła Dziunia od dziadków, pomalowała, bo obiecałam, wnętrze jednej szuflady i na koniec, po pewnych debatach- którego użyć, nakleiłam dekorek od Melissy Frances...
Dzisiaj zasiedlałam mebel...





Przed tą kacją i po niej powstały jeszcze prace scrapkowe.
Pierwsza to tag na wyzwanie Beztroskie Popołudnie w Craft Artwork
Znalazłam to zdjęcie w mojej ulubionej do rwania Wróżce...nie mogłam się oprzeć, panie są cudne!

I journalowy wpis do wyzwania w Szufladzie "Słodkości" . Temat mnie trochę osłabił, ale na moment. Dlatego jest trochę przewrotnie, zwłaszcza w kontekście babeczkek :)



I jeszcze wynik łowów przeważnie jarmarcznych, bo coś kiedyś o tym pisałam...
Padam na twarz...może jutro odpocznę...są plany...


piątek, 24 sierpnia 2012

Drugie życie różnych śmieci...

Ostatnimi czasy pochłonęło mnie przerabianie różnych przedmiotów, które niechybnie wylądowałyby w koszu ze śmieciami. W sumie to ocaliłam już od takiego losu i ukryłam w szafce kilka różnych pudełek. Przy koszu na śmieci stały od kilku miesięcy dwa słoje po kawie- znalazłam je przy porządkach w szafce. I nadszedł czas.

Opakowanie po komplecie majtek bezszwowych na początek :)

W związku z wyzwaniem upcycking'owym na scrapki- wyzwaniowo
Przerobiony na lampion z zawartością chomikowanych, suszonych róż... uczepionymi starymi żabkami do firanek, również ocalonymi dla mnie przez siostrę...kapslem z okiem i innymi starociami...
może wisieć, może stać... :)





zawerniksowana o ocracklowana róża...papierowa



Poza tym słoiki różne również wzięły udział w przerabianiu...owe po kawie...





i jeszcze jeden po deserku dziecięcym- na małe, od babci, guziczki. Ne mógł być zbyt zdobny, bo zamieszka w szufladzie z innymi gratami

 słoiki odegrały rolę w wyzwaniu słoikowym w Szufladzie

wtorek, 21 sierpnia 2012

filcowy komin

Popełniłam sobie komin, bo zbliżają się chłodniejsze poranki ... a ile można mieć szali, czy chust?
Chodziły za mną takie kolory, w sumie nadal chodzą, wiec postanowiłam wykorzystać je w wyzwaniu w Szufladzie. Jeszcze można się pokusić i coś tam zamieścić :)

Poza tym ostatni tydzień obfitował mi w rózne wydarzenia, głównie miłe, czarujące...
Byłam na jarmarku w Gdańsku, głównie by zakupić trochę staroci do "alteracji"( o zdobyczach napiszę później) i odebrać moje kolczyki ptaszki od karoliny , na które się umówiłyśmy na targach w Poznaniu, w grudniu :)
Ponadto, upiekłam na ogniu jarmarcznym i drugą pieczeń- poznałam w końcu Plastusię! Czasu nie miałyśmy wiele, ale pogadałyśmy sobie, głównie w tematach filcowych :) Brakowało mi takiej rozmowy!

I jeszcze byłam na zamku w Malborku. Pod koniec odwiedzin było tam piękne światło...

I jeszcze zaproponowano mi wejście do Design Teamu w Scrapujących Polkach, w dziale Altered Art/Mixed Media! I na razie jeszcze jestem w szoku...
I nie ochłonęłam do końca po tych atrakcjach...

Co do komina to nadmienię, że mam zamiar chyba w najbliższym czasie popełnić ich jeszcze kilka, bo robi się je lekko, łatwo i przyjemnie, oraz, co najważniejsze, w obróbce zajmują znacznie mniej miejsca niż szale...




wtorek, 14 sierpnia 2012

naoczna torba i journalowa gorączka...

No to w końcu mogę pokazać moją torbę z bąblami...i jest poza tym wielooka.
Zmobilizowałam się do wszycia rączek i ogólnego jej dokończenia. Z oczami był problem, bardzo brzydko połączyły sie ze sobą kolory i wyszły dość blade no i niestety jedna z wełe farbowała i białka tę farbę przejęły...fakt, że teraz widzę też w jednym oku dziwny cień, do poprawienia...
Zmobilizowałam się, bo nie mogłam sobie odpuścić wyzwania w Art- Piaskownicy dotyczącego oka...rzadka rzecz!
Zatem tam ją też zgłaszam.




Poza tym nabyłam stepmle...przyleciały do mnie zza Wielkiej Wody i trudno sie z nimi rozstać. Poczyniłam też róźne inne nabytki...co wdać na zdjęciu...
Stemple są cudo! Posłużyły mi przy robieniu tego wpisu do art-journala.

Do forumowych wyzwań, które aż za nadto do mnie ostatnio trafiają...












niedziela, 12 sierpnia 2012

z czarnym workiem

To kolejna strona mojego art-journalu. Zapełnia się on w takim tempie, że zaraz się skończą wielkości kółek do jego spinania...Pacianie w nim pochłania bez reszty :) Podpisałam sobie nawet niektóre strony, co by na nich mogło być...jedna z nich miała napis "Czarny worek". To oczywiście tytuł piosenki Marii Peszek :) uwielbiam- tak osobiście :)
I jak raz w scrapkach-wyzwaniowych znalazło się  wyzwanie muzyczne...nie mogłam sobie odmówić :)










 Praca jest wykonana na czarnym tle. Alby by widoczna była faktura pod spodem jest biały podkład, który został steksturowany koronkową serwetką...potem różności przyklejone i pomalowane na czarno. Potem spryskane różnymi mgiełkami. I dzięki mgiełkom pięknie się mieni kolorami, mimo czerni. Część tekstu piosenki zatopiona mod podge, ale bez szału wyszło, bo się pogiął papier i zastygło takie pofalowane...a tytuł pękł, w sumie to może i lepiej dla niego :)



niedziela, 5 sierpnia 2012

szal bez szału

Ten szal powstał z jedwabnej spódnicy szytej z półkuł, którą to wynalazłam w lumpie. Projekt zakładał umeszczenie na niej nieco wełny i innycj jedwabnych drapowanych szmat. I by było jednak więcej samej spódnicy niż dodatków. Niestety szmaty nie trzymają się szala zanadto, jedne w ogóle sieniechciały wfilcować, drugie, cieniutkie brdzo ledwe sie połaczyły. Wiec poodrywałąm i dałąm sobie spokój. Wełna mozę i przechodzi przez materiał ale ma tendencje do silniejszego łapania się nawzajem niż z materiałem, stad powychodziły takie filcowe niby-kuski...

 Kusiła mnie taka kolorystyka i oczywiści użycie trochę loków.

 jak zwykle dodałam trochę różnych cekinów i nylonu tęczowego...

Ogólnie to i tak go noszę, miedzy próbami wfilcowania weń innych szmat...ale dam już sobie spokój i tak zostanie. Zwłaszcza że ilość powstałych marszczeń i wielość materiału rekompensują powyższe mankamenty.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Dexter...